16.08.2014

Rozdział piętnasty

Następnego dnia wracaliśmy już do Stanów prywatnym samolotem mojego chłopaka, lecz przed wyjazdem jeszcze odwołaliśmy naszą wycieczkę do Turcji.
Gdy dolecieliśmy na lotnisko prywatnym samolotem mojego chłopaka czekał tam na nas tata Justina, który odwiózł nas do domów.
− Kochanie to widzimy się za dwie godziny? – Zapytał ze smutkiem w głosie Justin.
Wiedziałam, że z każdą chwilą im bliżej był domu coraz bardziej robił się smutny i przygnębiony, bo martwił się o Molly, jednak w tej sytuacji nie umiałam go pocieszyć, mimo że próbowałam już wszystkiego. W tym momencie mogłam być jedynie przy nim i go wspierać.
− Tak kochanie dla Ciebie zawsze mam czas i jeśli chcesz to będziemy mogli razem pojechać do Molly. – Powiedziałam, po czym go przytuliłam i pocałowałam czule.
− Dziękuję księżniczko. Łatwiej mi będzie przez to wszystko przejść, gdy będziesz tuż obok mnie.
Później niestety musiałam już pójść do domu, bo wszyscy wyczekiwali mnie w oknach, jednak nie weszłam do środka dopóki Justin mi nie obiecał, że po mnie przyjdzie, jak będzie miał jechać do kliniki weterynaryjnej.
Od razu po moim wejściu zaczęła się cała masa pytań dotyczących naszego pobytu w Polsce.
Moi bracia pierwsze pytanie zadali oczywiście o prezenty, więc wyciągnęłam z torby podróżnej upominki dla nich.
Tego dnia czas mi się strasznie dłużył do spotkania z Justinem. Gdy w końcu po mnie przyszedł, żebyśmy pojechali do kliniki, gdzie była Molly zarzuciłam mu ręce na szyję i zaczęłam go całować w taki sposób, jakbym go nie widziała, co najmniej rok czasu.
− Aż tak się za mną stęskniłaś przez te dwie godziny? – Zapytał rozbawiony Justin, co dzisiaj graniczyło z cudem.
− Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się czas bez Ciebie dłuży. Chcę mieć ciebie już cały czas przy sobie.
− Nie martw się królewno niedługo dostaniesz mnie na własność. – Powiedział z tajemniczym uśmiechem Justin.
Tego dnia na moim podjeździe znalazło się Justina czarne ferrari F430, którym pojechaliśmy do kliniki zwierzęcej, gdzie znajdowała się Molly.
Jednak po wejściu do budynku czekała nas przykra wiadomość. Okazało się, że przed samym naszym przyjazdem Molly umarła, a lekarze nie mogli nic, żeby nią uratować. Mój ukochany załamał się i wtedy po raz pierwszy widziałam, jak Justin płacze. Usiadłam obok niego na krześle i zaczęłam go przytulać a zarazem pocieszać. Justin spojrzał na mnie swoimi pięknymi karmelowymi oczami, w których było widać tylko smutek i rozpacz, po stracie Molly.
− Kochanie wszystko będzie dobrze. Masz mnie i przejdziemy przez to wszystko razem. Nie zostawię Ciebie samego w cierpieniu, bo jesteś dla mnie najważniejszy. – Powiedziałam spoglądając mu czule w oczy.
− Królewno możemy jechać już do domu, nie chce tutaj dłużej siedzieć. Chcę wrócić do domu i się położyć do łóżka i najlepiej z niego już w ogóle nie wychodzić. – Powiedział przygnębiony Justin.
− W tym stanie nie pozwolę Ci prowadzić. Jesteś za bardzo przygnębiony, aby jechać za kierownicą.
− A czy ja powiedziałem, że chcę prowadzić? Ty dostaniesz kluczyki i pojedziesz autem.
Mówiąc to podał mi kluczyki od samochodu i wyszliśmy z kliniki. Idąc do samochodu spotkaliśmy naszych przyjaciół. Kate na początku zdawała się mnie nie zauważać, dopóki Ryan jej nas nie pokazał.
Wtedy zrobiło mi się przykro, bo wiedziałam, że niebawem z naszą przyjaźnią stanie się to samo, co rok wcześniej w Polsce.
− Hej, co wy tutaj robicie? – Zapytał zdziwiony Ryan podchodząc do nas razem z Kathleen.
− Sorry Ryan, ale nie chce o tym teraz mówić może wieczorem, jeśli do mnie przyjdziecie to się dowiecie. – Powiedział mój ukochany, po czym zabrał mi kluczyki z auta i sam otworzył drzwi czekając aż usiądę za kierownicą.
Gdy usiadłam na wyznaczonym miejscu przez Justina mój chłopak zajął miejsce obok mnie i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Przez całą drogę Justin nie odezwał się, ani słowem, co mnie zasmuciło, ponieważ zawsze miał dużo do powiedzenia na każdy temat.
W końcu dojechaliśmy na plac jego domu, po czym wjechałam do garażu. Nie mogłam już dłużej wytrzymać ciągłego milczenia Justina.
− Kochanie wiem, że jest ci ciężko, bo Molly odeszła, ale to nie jest powód, żebyś zamknął się w sobie. Masz mnie i ja nigdy Ciebie nie opuszczę, a myślisz, że twoja małpka chciałaby, abyś cały czas zadręczał się jej śmiercią? Ja wiem, że ona na pewno by tego nie chciała. Pamiętaj zawszę będę przy Tobie i nie chcę, żebyś się zamykał w sobie, tak jak teraz, bo naprawdę się martwię o Ciebie.
− Kochanie, ale co byś zrobiła, gdybyś straciła najlepszego przyjaciela, który byłby przy Tobie zawsze nie ważne, co byś zrobiła. – Zapytał zdławionym głosem ciągle zapłakany. – Wejdźmy może do środka, bo nie chcę rozmawiać o tym w samochodzie.
Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć Justin już wyszedł z auta i podchodził do moich drzwi, aby je otworzyć. Gdy weszliśmy do domu wszyscy już tam na nas czekali. Byli tam nasi przyjaciele, rodzice oraz rodzeństwo.
− Dowiedzieliście się, co z Molly? – Zapytała zaniepokojona mama mojego chłopaka.
Justin w tym momencie zaczął płakać i od razu wybiegł do swojego pokoju. Nie miałam pojęcia, co mam zrobić w tej sytuacji, ale ktoś musiał im przekazać tę smutną wiadomość.
− Od razu po wejściu do kliniki lekarz nam od razu powiedział, że Molly odeszła od nas raz na zawsze i nic nie mogli zrobić, mimo że próbowali wszystkiego, dlatego Justin zachowuje się tak a nie inaczej. A teraz was wszystkich przepraszam muszę iść porozmawiać z Justinem. – Powiedziałam po chwili.
Drzwi do pokoju Justina były uchylone, więc weszłam przez nie zamykając je delikatnie za sobą. Mój ukochany leżał na łóżku z twarzą ukrytą w poduszce. Usiadłam na skraju łóżka tuż przy nim i czule objęłam go ręką przytulając go do swojego ciała. Justin spojrzał na mnie i smutno się uśmiechnął.
− Kochanie nie martw się, ja też to przerabiałam. Znasz Kate prawda? – Spytałam.
− Mówisz o tej Kate, co jest Twoją najlepszą przyjaciółką i chodzi z Ryanem? – Zapytał zdezorientowany Justin.
− Tak kotku o tej samej. Gdy mieszkałyśmy w Polsce nie odzywała się do mnie przez prawie pół roku, bo była zajęta z nowymi przyjaciółmi poznanymi w tamtym czasie, a dzisiaj zauważyłam, że ona znów zachowuje się tak samo jak wtedy. I jak myślisz, jak się czułam, gdy najlepsza przyjaciółka mnie tak potraktowała lub miałam zostawić najlepszego przyjaciele w Polsce, bo się wyprowadzałam do Stanów albo, co miałam zrobić, gdy będąc na wyjeździe z babcią dowiedziałam się, że mój dziadek zmarł zaraz po moim telefonie? Chcę ci przez to powiedzieć, że nie warto się zadręczać tym, co się stało, bo co ma być i tak prędzej czy później będzie miało miejsce i nikt temu nie zapobiegnie. – Powiedziałam przeczesując jego włosy.
− Wiesz, co królewno chyba masz rację. Dziękuję kochanie, że jesteś tutaj teraz ze mną. Kocham Cię i nigdy nie przestanę. A powiedziałaś im już o Molly? – Spytał nadal smutny Justin.
− Tak, bo wiedziałam, że nie będziesz w stanie im tego przekazać. – Powiedziałam przytulając się do niego.
W jego oczach w końcu zobaczyłam iskierki radości, co trochę rozweseliło jego wyraz twarzy.
Wtedy mój ukochany usiadł na łóżku i zaczął mnie obsypywać czułymi pocałunkami, lecz nagle drzwi do pokoju się otworzyły a w nich stali Jazmyn z Jacksonem. Oboje mieli smutne miny.
− Coś się stało? – Zapytaliśmy z Justinem jednocześnie.
− Tęsknimy za Molly. Teraz nie mamy się, z kim bawić i jest nam smutno. – Powiedziała Jazmyn, a Jackson zaczął płakać.
Podeszłam do nich obojga i mocno przytuliłam ich do siebie. Nagle coś mi się przypomniało.
− Justin widziałeś się już z nimi przed wizytą w klinice? – Zapytałam po chwili milczenia.
− Nie, a stało się coś? – Zapytał mój chłopak trochę zdenerwowany.
Jednak nic mu nie odpowiedziałam i podeszłam do jego torby podróżnej, która stała przy szafie nierozpakowana. Otworzyłam nią i chwilę szukałam zanim znalazłam to, po co nią otwarłam. Mój chłopak, gdy zobaczył zapakowane prezenty dla jego rodzeństwa zrozumiał, co miałam na myśli zadając mu to pytanie. Podałam Jazmyn i Jacksonowi ich upominki, po czym wszyscy razem ruszyliśmy na dół do salonu.
− Justin dobrze się czujesz? – Zapytała mama mojego ukochanego widząc go takiego przygnębionego.
− Lepiej niż na początku, gdy usłyszałem to od lekarza. Dobrze, że Jessie była tam ze mną, bo gdyby ona nie prowadziła w drodze powrotnej, to bym chyba nie dojechał w jednym kawałku. – Powiedział smutny Justin.
Siedzieliśmy tak wszyscy dłuższy czas. Justin nie opuszczał mnie tego wieczoru na krok i cały wieczór przesiedziałam na jego kolanach. W pewnym momencie, gdy mój tata wychodził na ogród, aby zapalić, Justin wstał razem z nim.
− Chciałbym z panem porozmawiać chwilę na osobności. – Powiedział w chwili, gdy wstawał, co mnie bardzo zdziwiło, ponieważ nigdy wcześniej Justin nie miał przede mną żadnych tajemnic, a rodzice mojego chłopaka tylko spojrzeli po sobie i po Justinie i skinęli głowami.
Obaj wrócili po przeszło godzinie czasu. Nie miałam pojęcia, o czym tyle czasu dyskutowali, ale po wyrazie twarzy Justina widziałam, że był zadowolony ze zdobytych informacji.
Mój ukochany wyciągnął do mnie rękę, a gdy mu nią podałam pomógł mi wstać, a sam zajął miejsce, gdzie nie dawno siedziałam, po czym posadził mnie na swoich kolanach i cały czas mocno przytulał do siebie.
− Muszę iść na chwilę do kuchni. Jessie pójdziesz ze mną? – W pewnym momencie oznajmiła mama mojego chłopaka.
− Z wielką przyjemnością o ile Justin mnie puści. – Powiedziałam z uśmiechem.
Justin spoglądał mi przez chwilę w oczy, po czym czule mnie pocałował i przytulił tak mocno, że myślałam, iż za chwilę mnie zgniecie.
− A obiecasz mi, że jak wrócisz, nadal będziesz siedziała na moich kolanach? – Zapytał podejrzanym tonem mój chłopak.
− Tak obiecuję. Dobrze wiesz, że nigdzie ci nie ucieknę, bo Ciebie kocham. A teraz mógłbyś mnie już puścić? – Powiedziałam pogodnie.
W kuchni pomogłam mamie Justina pokroić i poukładać ciasta na talerzach oraz nalewać napoje do dzbanków, a także układać naczynia i sztućce na tacach, po czym wszystko zaczęłyśmy zanosić do salonu, gdzie wszyscy siedzieliśmy. Gdy skończyłyśmy usiadłam Justinowi na kolanach, tak jak mu to wcześniej obiecałam.
− Kochanie mogłabyś nałożyć mi te ciasto czekoladowe? – Zapytał w pewnym momencie Justin.
Nie widząc nic przeciwko temu podałam mu kawałek ciasta, który chciał. Po czym zajęłam miejsce obok niego, aby mógł zjeść na spokojnie.
− Kotku, ale ten kawałek jest za duży i sam nie zjem go takiego wielkiego, a poza tym nie tam jest twoje miejsce, tylko na moich kolanach. – Powiedział poważnym tonem mój chłopak.
− Justin trochę więcej ciasta ci nie zaszkodzi, bo i tak wyglądasz wspaniale, a na twoje kolana usiądę z powrotem, jak zjesz. – Odparłam.
Mój chłopak zaczął przecząco kręcić głową, więc usiadłam na jego kolanach, bo inaczej nie dałby mi spokoju. W pewnym momencie tym ciastem zaczął mnie karmić.
− Ładna z was jest para. Nie wyobrażam sobie, co by mogło się stać, gdybyście ze sobą zerwali, chociaż na początku sama próbowałam zepsuć wasz związek, ale z perspektywy czasu widzę, Że to był wielki błąd i mam nadzieję, że mi to wybaczycie. – W pewnej chwili powiedziała Catlin szczerym głosem.
− Nie martw się. Już ja dopilnuję, żeby nasz związek się nie rozpadł, bo mi naprawdę na niej zależy. Jest całym moim światem i nie wyobrażam sobie życia bez niej. – Powiedział Justin.
Po przeczytaniu skomentuj

O czym Justin chciał porozmawiać z tatą swojej dziewczyny?
Czy przyjaźń Kate i Jessie jest zagrożona?
Kiedy Justin otrząśnie się po utracie Molly?


Życzę miłego czytania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz