14.10.2014

Rozdział dwudziesty czwarty


Następne tygodnie mijały nam bardzo spokojnie, ponieważ większość czasu spędzaliśmy poza domem. Gdy wracałam do domu po szkole Justin zawsze był umazany farbą, jednak nie chciał mi powiedzieć, co robi.
− To jest niespodzianka. – Powtarzał za każdym razem, gdy tylko o to pytałam.
W walentynki razem z Justinem poszliśmy na romantyczną kolację do włoskiej restauracji. A później na wieczorny spacer po plaży w blasku księżyca, który był w pełni. Gdy spojrzałam na księżyc mimowolnie zaczęłam się uśmiechać.
− Królewno, co Ciebie tak rozbawiło? – Zapytał czułym głosem mój mąż.
− Myślisz, że nasze dziecko będzie mogło mieć przypadłość swojej cioci wilkołaka? – Zapytałam zamyślając się.
− Nie rozumiem. – Powiedział skołowany Justin.
Opowiedziałam mu o dolegliwości mojej siostry, jak Angela przez wiele lat narzekała, że nie może spać, bo księżyc był w pełni.
− To dziś w nocy Angela znów nie pośpi, ale mam nadzieję, że nasze dziecko nie będzie, tak wrażliwe na światło księżyca, jak twoja siostra. – Powiedział mój ukochany mocno się do mnie przytulając.
Kilka dni później spakowałam torbę do szpitala, ponieważ wiedziałam, ze teraz rozwiązanie może przyjść już w każdej chwili, z czym oboje z Justinem się liczyliśmy.
Dzień przed urodzinami mojego męża wróciłam wcześniej z uczelni, bo wypadło mi kilka zajęć, więc o 17: 00 byłam już w domu.
Gdy weszłam do środka mój ukochany siedział w salonie i oglądał wiadomości. Od razu podeszłam do niego, aby się z nim przywitać, na co Justin od razu zaczął mnie czule całować.
− Jak się czują moje dwa największe skarby? – Zapytał Justin czule gładząc mnie po brzuchu.
− Dobrze, ale od dwóch godzin cały brzuch mam tak dziwnie napięty. Pójdę wziąć ciepłą kąpiel w wannie, to może przejdzie, jak się trochę mięśnie rozluźnią. – Powiedziałam czule całując swojego męża.
− Królewno, ale jak nie przejdzie jedziemy do lekarza. – Powiedział poważnym tonem mój ukochany.
− Dobrze. – Powiedziałam wychodząc z salonu.
Poszłam najpierw do sypialni i wyciągnęłam luźną tunikę i rurki biodrówki, które nie uciskały mojego brzucha, a następnie udałam się do łazienki, aby trochę poleżeć w wannie z ciepłą wodą.
Wyszłam z wanny po godzinie czasu, lecz wtedy już wiedziałam, że razem z Justinem będziemy musieli jechać do szpitala, ponieważ zaczęły mi się skurcze.
Gdy się ubrałam wyszłam z łazienki i zaczęłam szukać swojego męża. Po chwili znalazłam go w siłowni, którą mieliśmy w piwnicy.
− Księżniczko lepiej się czujesz? – Zapytał zaniepokojonym tonem mój mąż.
− Nie kotku. Musimy jechać do szpitala, bo mam skurcze. – Ostatnie słowa wypowiedziałam przez zaciśnięte zęby, ponieważ znów złapał mnie skurcz.
− Kochanie to już? – Zapytał z niedowierzaniem Justin.
Nie miałam siły mu odpowiedzieć, więc tylko potwierdziłam skinięciem głowy. Później wszystko już zaczęło się dziać tak szybko, że nie umiałam nad tym nadążyć.
Justin poszedł się przebrać. Pięć minut później wrócił ubrany w białą koszulkę na krótki rękaw, białe spodnie z nisko osadzonym krokiem, białą kurtkę i jaskrawo żółte dunki, miał ze sobą moją torbę, którą zdążyłam spakować kilka dni wcześniej na wszelki wypadek.
Mój ukochany wziął mój telefon i zadzwonił do lekarza, który od początku prowadził moją ciążę, aby powiedzieć, jak wygląda sytuacja, na co lekarz od razu kazał nam przyjechać do szpitala, w którym akurat sprawował dyżur.
Gdy dojechaliśmy do szpitala była godzina 19: 30. Musieliśmy czekać pół godziny zanim przyjęli nas w końcu, lecz dla wielu osób w szpitalu była to sensacja, że jest tutaj Justin Bieber.
O 20: 00 zostałam przyjęta na badania przez mojego lekarza prowadzącego. W tym czasie miałam już skurcze, co piętnaście minut.
Lekarz stwierdził to, co razem z Justinem już wiedzieliśmy, ponieważ tego wieczoru powinnam urodzić.
Od razu zostałam przewieziona na salę porodową, gdzie dostałam znieczulenie zewnątrz-oponowe i podtlenek azotu.
Niestety Justin musiał czekać przed salą i nie mógł być przy mnie w chwili, gdy go potrzebowałam najbardziej.
Jednak naszemu dziecku nie spieszyło się przyjść na ten świat i poród wlókł mi się niemiłosiernie. Chciałam, aby ta chwila się już w końcu skończyła. Żebym mogła trzymać swojego syna już na rękach.
W końcu o godzinie 00: 56 na świat przyszedł nasz syn. Gdy go pierwszy raz trzymałam na rękach zaraz po porodzie zastanawiałam się, jak razem z Justinem damy sobie radę z tak małym dzieckiem.
Nasz Drew był cudowny. Miał tak słodko zaciśnięte małe piąsteczki. Górną wargę w kształcie serca, nos i kształt oczu miał po Justinie, a na jego małej główce dało się zauważyć ciemne włosy.
Gdy małego zabrali na pierwsze badania uświadomiłam sobie jedną rzecz. Nasz syn urodził się o te samej godzinie, co mój mąż, czyli będą obchodzili w ten sam dzień urodziny.
W tej samej chwili, co oddali mi dziecko po badaniach przewieźli mnie na salę, gdzie miałam leżeć przez najbliższe kilka dni pod obserwacją razem z dzieckiem. Gdy wyjeżdżałam na łóżku z sali Justin do nas podszedł.
− Wszystkiego najlepszego kochanie. – Powiedziałam uśmiechając się do niego.
Widziałam, że był zmęczony, ponieważ było już późno a mój mąż siedział w szpitalu przez cały ten czas.
− Kochanie jedź do domu prześpij się a rano przyjedziesz nas odwiedzić. – Powiedziałam, gdy zostałam wwieziona już do pokoju.
− Dobrze, ale pod warunkiem, że pokażesz mi teraz w końcu naszego synka. – Odparł mój mąż siadając obok mnie na krześle.
Chwilę później Justin trzymał nasze maleństwo na rękach. Widziałam, jak mu zaczynają płynąć łzy, jednak nie miałam pojęcia, z jakiego powodu.
− Kochanie, czemu płaczesz? – Zapytałam wpatrując się w swojego męża.
− Po prostu jestem dumny, że udało nam się stworzyć tak piękne maleństwo. Jessie to jest najlepszy prezent, jaki mógłbym kiedykolwiek od Ciebie dostać. – Powiedział mój mąż podając mi Drewa i czule mnie całując. – Kochanie ja jadę do domu, bo jestem już trochę zmęczony tym siedzeniem, a wam też przyda się odpoczynek, bo miecie za sobą długi wieczór. Dobranoc królewno. – Powiedział Justin, po czym czule mnie pocałował na pożegnanie, a następnie delikatnie pocałował naszego synka w czubek jego małej i delikatnej główki.
Gdy mój mąż wyszedł przyszła jedna z pielęgniarek, aby wytłumaczyć mi, w jaki sposób powinnam karmić Drewa oraz położyła w wózku szpitalnym. A następnie sama położyłam się spać.
W nocy kilka razy obudził mnie płacz mojego synka, którego musiałam nakarmić.
O godzinie 11: 00 przyjechał Justin z wielkim bukietem błękitnych balonów i czerwonych róż.
Baloniki przywiązał do krzesła a kwiaty mi podał. Następnie do mnie podszedł i zaczął mnie czule całować.
− Wszystkich już poinformowałem, że w nocy zostaliśmy rodzicami i niedługo powinni przyjechać nasi rodzice z rodzeństwem.
− A Angela będzie? – Zapytałam z nadzieją w głosie.
− Niestety nie. Ma jakieś zdjęcia do serialu. Przykro mi królewno. – Odparł mój mąż czule mnie całując.
Chwilę później wstał i zaczął robić zdjęcia naszemu maleństwu swoim aparatem, który specjalnie przywiózł na tą okazję.
Później zaczęła przyjeżdżać nasza najbliższa rodzina. Najpierw przyjechali rodzice mojego męża z Jazmyn i Jaxonem, a następnie moi rodzice z moimi braćmi. Zrobiło mi się przykro, że moja siostra nie przyjechała razem z moimi rodzicami, ale wiedziałam, iż ona teraz rzadko jest w domu.
− Drew wygląda całkiem, jak Justin, gdy był mały. – Powiedziała mama mojego męża, która wtedy trzymała nasze maleństwo na rękach.
− Zgadzam się z tobą Pattie. – Odparł tata mojego ukochanego.
Jazmyn z Jaxonem ciągle zaglądali za Drewem, jak przechodził z rąk do rąk.
− A jak Drew będzie duży, to będę mógł się z nim bawić? – Zapytał niepewnym głosem Jaxon.
− Jasne, że tak. Gdy będziesz chciał się z nim pobawić przyjedziemy do Ciebie. – Powiedziałam uśmiechając się do młodszego brata od mojego męża.
Trzy dni później mogłam w końcu wyjść ze szpitala. Niestety, gdy wychodziliśmy przed drzwiami czekało na nas pełno fotoreporterów.
Chciałam, jak najszybciej znaleźć się w samochodzie, chociaż nie mogłam zbyt szybko chodzić, bo wciąż mnie wszystko bolało po porodzie.
Justin niósł naszego syna w specjalnym foteliku samochodowym przystosowanym dla takich małych dzieci, natomiast wolną ręką mnie obejmował, abym mu się nie zgubiła nigdzie po drodze.
Mój ukochany przyjechał swoim czarnym Range Roverem, który dostał na swoje szesnaste urodziny. Mój mąż otworzył przede mną tylne drzwi od strony pasażera. Gdy usiadłam podał mi fotelik z naszym synkiem i ruszyliśmy w stronę naszego domu.
Po wejściu do domu byłam zaskoczona, ponieważ czekali na nas wszyscy nasi przyjaciele, rodzice, rodzeństwo, ku mojemu zaskoczeniu przyjechała nawet moja siostra, którą ostatnio bardzo rzadko widywałam oraz byli tam też babcia z dziadkiem od mojego męża.
− Jak się czujesz? – Zapytali wszyscy, gdy weszliśmy z Justinem i Drewem do salonu.
− Dobrze tylko wszystko mnie boli. – Powiedziałam wyciągając swojego synka z fotelika, ponieważ się obudził i zaczął płakać.
− Królewno daj mi Drewa i chodź ze mną, chcę ci coś pokazać. – Odparł mój mąż wyciągając do mnie ręce po naszego synka.
Chwilę później byliśmy w jednym z pokoi na piętrze, gdzie jak się dowiedziałam później Justin pracował weekendami nad pokojem dla naszego maleństwa.
Ściany były pomalowane na niebiesko, a na nich wisiały nasze zdjęcia z różnych etapów naszego związku zaczynając od poznania się przez zaręczyny i ślub po ostatnie miesiące i pierwsze zdjęcia Drewa, które Justin robił rano po narodzinach naszego syna.
Długo siedzieliśmy z naszymi rodzicami i przyjaciółmi w salonie. Gdy mały się budził i zaczynał płakać Justin szedł po niego, abym ja nie musiała ciągle wstawać.
Niestety mój mąż nie pozwalał nikomu wziąć naszego syna na ręce, ponieważ bał się, że ktoś może mu zrobić krzywdę, jednak jedyną osobą, która mogła trzymać Drewa na rękach poza Justinem byłam ja.
Wszyscy rozumieli mojego ukochanego, bo wiedzieli, że jest nadopiekuńczy przez to, iż to nasze pierwsze dziecko, jednak moja siostra była na Justina zła o to, bo ona lubiła opiekować się takimi małymi dziećmi, ale mojemu mężowi nie szło tego wytłumaczyć.
Po przeczytaniu skomentuj

Czy Justin już zawsze będzie taki nadopiekuńczy?
W jaki sposób rodzina Jasici z polski pozna Drewa?
Co Justin wymyśli, aby tego dokonać?

Życzę miłego czytania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz