5.10.2014

Rozdział osiemnasty


W końcu nadszedł nasz wielki dzień. Ceremonia miała odbyć się o godzinie 13: 00, więc tego dnia musiałam wstać, o 6: 00, aby zdarzyć ze wszystkim na czas. Najpierw przyszła moja świadkowa, która miała pomóc mi przy ubiorze sukni ślubnej. Była nią moja najlepsza przyjaciółka Kathleen Jones.
Moja druhna miała na sobie błękitną sukienkę z białym zakończeniem do ziemi z odsłoniętymi plecami.
W związku z tradycją weselną z Polski powinnam mieć coś pożyczonego, niebieskiego oraz starego. Razem z Justinem ustalając ślub staraliśmy się uwzględnić różne tradycje weselne naszych krajów.
Przyjaciółka pomogła założyć mi suknię ślubną. Była ona w kolorze śnieżnej bieli z marszczoną spódnicą do samej ziemi. Gorset był bez ramiączek, a hafty ozdobione cyrkoniami o białym blasku ułożone były w złączone obrączki. Tuż przy biodrze na początku spódnicy był pas wyłożony niebieskimi diamentami.
O godzinie 10: 00 przyszły dwie panie. Jedna z nich była fryzjerką, która miała mnie uczesać do ślubu, natomiast druga była kosmetyczką, która starała się dobrać mój makijaż do zaistniałej sytuacji.
Fryzjerka czesała mnie ponad godzinę czasu, ponieważ najpierw zaplatała mi trzy francuzy, które następnie owinęła wokół mojej głowy, a resztę włosów zwinęła w loki, z których uformowała kucyk. Welon był przypięty do jednego z francuzów przez srebrny grzebień, który moja mama kupiła jeszcze, gdy mieszkaliśmy w Polsce, co można było zaliczyć do starych rzeczy, czego potrzebowałam do wypełnienia tradycji.
Kosmetyczka kazała mi siedzieć prawie czterdzieści minut bez ruchu z zamkniętymi oczami i bez rozmów, przez co z każdą chwilą stawałam się coraz bardziej senna.
Gdy w końcu skończyła mogłam w lustrze podziwiać cały obraz mojego wyglądu.
W odbiciu zobaczyłam siebie a zarazem nie siebie. Postać w lustrze miała moje rysy twarzy, te same oczy i figurę, jednak ta osoba była pełna gracji i pewna siebie, choć tak naprawdę czułam się całkiem inaczej. Welon łagodnie spływał po mojej twarzy, a tuż przed nim miałam diadem z błękitnymi kryształami. A białe rękawiczki sięgały moich łokci.
Nagle moja przyjaciółka podeszła do mnie i przytuliła się do mnie, jak dawniej. Miałam nadzieję, że nasza przyjaźń znów stanie tak bliska, jak była na samym początku.
− Jessie przepraszam Cię, wiem, że ostatnio dziwnie się zachowywałam zwłaszcza po twoim powrocie do Stanów, ale myślałam, że skoro tyle czasu spędzasz z Justinem to nasza przyjaźń się skończy. – Powiedziała smutnym głosem.
− Kate nasza przyjaźń się nie skończy, ale to prawda już nie będę miała tyle czasu, co kiedyś na nasze spotkania i wyjścia, bo jestem w ciąży. Przepraszam, że wcześniej ci nie powiedziałam, ale sama niedawno się o tym dowiedziałam a przez cały ten tydzień nie miałam czasu, żeby z Tobą na spokojnie porozmawiać. – Powiedziałam.
− Jessie naprawdę jesteś w ciąży? Misiaczku to jak urodzisz będziemy mogły chodzić na spacery z twoim dzieckiem. A wracając do twojego ślubu powinnaś mieć też coś pożyczonego. – Powiedziała pogodnie moja przyjaciółka.
Wtedy moja przyjaciółka stanęła za mną i zapięła na mojej szyi srebrny łańcuszek z błękitnym kamieniem, który pasował do pasa na mojej sukni ślubnej i diademu, po czym pomogła mi założyć kolczyki z tym samym motywem.
W końcu nadeszła długo wyczekiwana godzina. Gdy wyszłam z pokoju moi rodzice już na mnie czekali przed drzwiami.
Gdy mnie zobaczyli nie umieli wydusić z siebie słowa. Mój tata miał na sobie czarny garnitur, natomiast moja mama miała błękitną sukienkę do kolan z kwiatowymi motywami.
− Jessie wyglądasz fantastycznie, jak księżniczka z bajki. – Powiedziała mama ze łzami w oczach.
Wtedy nagle do przedpokoju weszli moi bracia razem z siostrą. Angela miała na sobie turkusową sukienkę do kolan.
Nagle pod dom podjechała limuzyna. Już wcześniej z Justinem ustaliliśmy, że spotkamy się dopiero w kościele, a dopiero później będziemy jechać jednym pojazdem na salę, gdzie miała odbyć się później nasza impreza weselna.
Wychodząc z domu zabrałam swój bukiet ślubny zrobiony z białych róż z czerwonym zakończeniem.
Po dojechaniu do kościoła wyszliśmy z samochodu, gdy wszyscy już weszli do środka mogłam na spokojnie wziąć kilka głębokich oddechów.
− Gotowa jesteś na wielkie wejście? – Zapytał mój tata patrząc na mnie ze smutkiem w oczach.
− Tak gotowa, ale tato nie smuć się dobrze wiesz, że przy Justinie będę szczęśliwa i nigdy mnie nie stracisz poza tym, że już nie będę mieszkać w waszym domu. – Powiedziałam z uśmiechem.
Gdy weszliśmy do kościoła organista zaczął grac Marsz Mendelsona. Justin czekał już na mnie przy ołtarzu, wtedy nagle wszyscy zwrócili się twarzami w naszą stronę, co trochę mnie onieśmieliło i nie miałam pojęcia, co się dzieje wokół mnie. Jazmyn ze swoim młodszym bratem szli przede mną i moim tatą. Jazy miała na sobie różową sukienkę do połowy łydek, natomiast Jackson miał biały garnitur. Siostra mojego ukochanego sypała przed nami płatkami kwiatów, a brat Justina niósł nasze obrączki.
Justin miał na sobie czarny garnitur ze srebrnymi dodatkami i biało-czerwoną różą w butonierce.
Gdy doszłam z tatą do Justina mój ukochany czule się do mnie uśmiechnął, a mój tata zajął swoje miejsce tuż obok mojej mamy.
− Wyglądasz cudownie królewno. Dziś jesteś moją prawdziwą królewną, co nawet twój diadem mówi sam za siebie. – Powiedział czule mój ukochany.
Nagle przyszedł ksiądz i zaczął odprawiać naszą ceremonię. Cześć mojej rodziny z Polski, mimo że nie znała dobrze języka nie miała problemu z rozeznaniu się w momencie ślubu.
Z kościoła z Justinem wyszliśmy trochę później niż wszyscy goście. Po wyjściu wszyscy zaczęli rzucać płatkami kwiatów, ryżem i konfetti. Pod kościołem spędziliśmy jeszcze jakieś pół godziny, ponieważ wszyscy składali nam jeszcze życzenia.
Gdy jechaliśmy do domu weselnego postanowiliśmy wstąpić jeszcze do naszego nowego domu, aby zostawić tam wszystkie kwiaty i prezenty.
Po wyjściu z limuzyny pod salą wszyscy na nas czekali. Przyjęcie weselne zaczęło się od tradycyjnego w Polsce przywitania chlebem i solą, po wejściu na salę odbył się pierwszy toast za mnie i Justina.
Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca kelnerzy zaczęli podawać obiad. Gdy wszyscy już zjedli nasz DJ podszedł do nas.
− Ten pierwszy taniec będziecie tańczyć teraz, czy za chwilę? – Zapytał czekając na naszą reakcję.
Ponieważ chcieliśmy się wyróżnić spośród większości par postanowiliśmy zatańczyć rumbę. Mieliśmy takie ułatwienie w nauce, że nie musieliśmy chodzić do żadnej szkoły tańca, ponieważ wszystkie kroki znałam na pamięć, mimo że ostatni raz z tym tańcem miałam do czynienia w lutym na mistrzostwach świata w tańcu towarzyskim, jednak nie miałam problemu, żeby Justina nauczyć wszystkich kroków.
− Teraz idź przygotuj już muzykę, bo zaraz wyjdziemy na parkiet. – Powiedział mój ukochany.
Gdy DJ podszedł do swojej konsoli Justin objął mnie ramieniem.
− Gotowa królewno? – Spytał czułym tonem.
− Możemy iść. – Powiedziałam z uśmiechem.
Gdy wyszyliśmy na parkiet DJ włączył piosenkę, do której mieliśmy zatańczyć było to Agua Loca – Un Poco Loco.
Układ taneczny wyszedł nam całkiem dobrze, jak na nie cały miesiąc ćwiczeń. Później prawie wszyscy ciągle podchodzili do nas, aby choć raz z nami zatańczyć, przez co Justinem mieliśmy mało czasu dla siebie. Podczas przerwy zaczęłam szukać mojego męża, jednak na sali nigdzie go nie było, więc postanowiłam wyjść na dwór, żeby go znaleźć.
Po chwili zobaczyłam go siedzącego w altanie na ławce i zamyślonego. Postanowiłam podejść do niego i z nim chwilę porozmawiać na osobności.
− Witam nową panią Bieber – powiedział radosnym tonem mój ukochany przyciągając mnie do siebie, abym usiadła na jego kolanach.
− Brakuje mi tych chwili, gdy możemy być sam na sam kotku. – Powiedziałam z miną smutnego szczeniaczka.
− Królewno nie martw się to nie potrwa długo. Trzy najbliższe dni wytrzymaj dla mnie, bo później i tak jedziemy w podróż poślubną a dzisiejszą noc i tak spędzimy w naszym nowym domu. – Powiedział z uśmiechem mój mąż.
− Dobrze Justin, ale proszę nie uciekaj mi już nigdzie bez wcześniejszego poinformowania, bo już jakiś czas szukałam Ciebie. – Odparłam.
− Obiecuję. A jak się czujesz? – Spytał czule.
− Dobrze już mnie tak nie mdli. Pójdziesz ze mną w środę na USG? – Spytałam z nadzieją w głosie.
− Oczywiście królewno, a teraz może wróćmy do środka, bo za chwilę zaczną nas szukać. – Powiedział mój ukochany.
Wesele trwało do późnej nocy. Podczas oczepin welon złapała moja najlepsza przyjaciółka.
Gdy wróciliśmy do naszego nowego domu było już tak późno, że nie myśleliśmy o niczym innym, jak tylko położyć się spać. Jednak miałam problem, żeby sama ściągnąć suknię ślubną, więc poprosiłam Justina o pomoc.
− Królewno a jutro pomóc ubrać ci nią, jak będziemy się zbierać na zdjęcia w plenerze? – Zapytał mój mąż.
− Tak jakbyś mógł, ale włosów nie będę rozpuszczać, mam nadzieję, że do rana się nie zepsują. Kocham Cię mój królewiczu z bajki. – Powiedziałam przytulając się do niego.
− A ja Ciebie moja księżniczko. Cieszę się, że jesteś już moja i możemy normalnie ze sobą mieszkać zwłaszcza, że za niedługo pojawi się nasze dziecko. – Wtedy mój ukochany skończył rozpinać moją suknię ślubną. – Gotowe królewno. Teraz ubierz się w piżamę, chodź do sypialni i położymy się spać.
− Dobrze mój książę. – Odparłam pogodnie.
Po chwili byłam już przebrana w piżamę i weszłam do sypialni. Mój mąż już leżał w łóżku. Gdy położyłam się obok niego Justin przytulił się mocno do mnie.
Zasnęliśmy prawie natychmiast. Wstałam, o 9: 00, lecz Justina nie było już w łóżku. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł przez nie Justin z tacą pełną jedzenia.
− Miałem przeczucie, że niedługo wstaniesz, więc postanowiłem przygotować śniadanie, dla mojej wspaniałej żony. – Powiedział czule mój ukochany.
− Jesteś cudowny, a ty już coś jadłeś? – Odparłam.
− Tak, a ty powinnaś się zdrowo odżywiać, żeby nasze maleństwo było zdrowe.
Gdy zjadłam śniadanie musieliśmy zacząć się zbierać na sesję zdjęciową. Justin pomógł mi założyć suknię ślubną, którą miałam ubraną dzień wcześniej. Na szczęście moja fryzura podczas snu się nie zepsuła.
− Królewno jesteś piękna. Cieszę się, że jesteś moją żoną. Księżniczko a ta suknie nie zaszkodzi naszemu maleństwu? Jest tak dopasowana, że się boję o was. – Powiedział mój ukochany.
− Nie mój książę, bo ona jest zrobiona tak, aby nasze maleństwo cały czas miało miejsce do rozwoju, a poza tym będę nią miała tylko kilka godzin dziś założoną, a później ubiorę coś luźniejszego. Kochanie, to teraz idź się zbieraj, bo zaraz musimy iść. – Przyciągnęłam Justina do siebie i czule pocałowałam. Mój ukochany uśmiechnął się słodko i czule popatrzył mi w oczy.
Chwilę później Justin zniknął w naszej sypialni. Po dwudziestu minutach Justin wyszedł ubrany we wczorajszy garnitur.
Wtedy przyjechała po nas limuzyna i ruszyliśmy na zdjęcia w plenerze. Zdjęcia zajęły nam prawie pół dnia.
Po powrocie do domu postanowiliśmy pojechać do moich rodziców, gdzie miała być większość naszych gości. Jednak najpierw przebraliśmy się w nieco wygodniejsze ubrania.
Wtedy założyłam luźną różową bluzkę i białą spódniczkę do połowy uda w biało-czarną kratę z cekinowymi paskami, a do tego białe buty na nie za wysokim obcasie. Natomiast Justin założył czerwoną bluzkę w czarną kratą a do tego czarne jeansy i czerwone dunki a włosy postawił na żelu.
Po przeczytaniu skomentuj

Gdzie Justin zabierze swoją żonę w podróż poślubną?
Co się stanie na ich wyjeździe?

Życzę miłego czytania :)

1 komentarz: